Dzien jak kazdy inny, ale wstalam troche wczesniej niz zwykle czyli juz o 12. Pranie, sprzatanie, obiad potem do przyjaciela do pracy zeby umilic mu siedzenie w hotelowej recepcji. Kolejne godziny spedzone na gadaniu o niczym i o wszystkim, oboje jestesmy tacy nieszczesliwi - on za szybko sie zakochuje a ja za wolno odkochuje, ale tak to chyba juz jest...
Nie jest tak zle... są jednak slodkości stąpajace po tej ziemi...taki zwykly wieczór z przyjacióką przy piwie a tak wiele mozna zrozumiec... szkoda ze reszta znajomych jest w usa byloby latwiej...tak wszystkich koacham, ktos kiedys powiedzial ze prawdziwych przyjaciol poznaje sie w biedzie...nawet nie wiedzialam a mam ich tak wielu, pierwsze niepowodzenie i wszyscy sa w okol ciebie...takie to fajne i po co bylo sie zamykac przed nimi przez te ostatnie 2 lata...
Nie wiem co tu robie? A może wiem...to chyba nudy w te wakacje mnie tu zaprowadzily... Dziwnie się czuje sama nie wiem co pisać... Jednak trzeba być odważnym:)